Zielony dzięcioł w drożdżowni, czyli spotkanie z Jakubem Kornhauserem

ImageJakub Kornhauser-poeta, laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej, gościł 28 października 2016 r. w Instytucie Filologii Polskiej UMCS w Lublinie. Spotkał się tu z pracownikami uczelni, studentami oraz z uczniami zaproszonych szkół partnerskich. Czytał utwory i  opowiadał o inspiracjach poetyckich . W spotkaniu uczestniczyli uczniowie II LO ZSP im. Jana Pawła w Radzyniu Podlaskim.
Jakub Kornhauser (ur. w 1984 roku )jest literaturoznawcą, tłumaczem, poetą, pracownikiem naukowym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Zajmuje się między innymi teorią i historią dwudziestowiecznych ruchów awangardowych, literaturą eksperymentalną i poezją współczesną. Autor tomów poezji: "Niebezpieczny paragraf" (2007) i "Niejasne istnienia" (2009) oraz książek "Całkowita rewolucja. Status przedmiotów w poezji europejskiego surrealizmu" (2015) i "Głuchy brudnopis. Antologia manifestów awangard Europy Środkowej" (2014).W  roku 2015  wydał zbiorek "Drożdżownia".Mieszka w Krakowie, jest synem poety Juliana Kornhausera  i bratem Agaty Kornhauser-Dudy.

W Sali Obrad Rady Wydziału Humanistycznego UMCS Jakub Kornhauser zaprezentował  publiczności wybrane utwory z najnowszego tomiku ”Drożdżownia”, m. in.”Czarny kwadrat na białym tle”, „Park pod Lucerną”, „Willa R”,”Drożdżownia”. Tytułowa „Drożdżownia” to konkretne miejsce w Krakowie- stary, XIX- wieczny budynek  o zmieniającym się wraz z upływem lat przeznaczeniu .”Miałem wrażenie, że pod każdym kamykiem czai się historia”- powiedział poeta, dla którego wspomnienia z dzieciństwa, fascynacje przyrodą,wędrówki górskie, jeżdżenie rowerem czy  doświadczenia licealne z obserwacji zielonych dzięciołów są równie ważną inspiracją poetycką jak lektury czy malarstwo. Proza poetycka, utrzymana w nieco surrealistycznej konwencji, przywodzi na myśl klimat „Sklepów cynamonowych” Brunona Schulza:

W starym budynku, gnieżdżącym się pod kominami, mieszkał zielony
dzięcioł, głuchy jak pień. Przez rozbite okna wrzucaliśmy mu chleb
i mrówki. Wszędzie walało się drewno, a tynk na ścianach przypominał
zwoje Tory. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że w ruinach nad rzeką ukrywa się
mała bóżnica. Butwiejące liście pachniały drożdżami. Obserwowaliśmy,
jak naszym trzewikom namakają nosy. Ojciec nigdy nie chciał uwierzyć,
że dzięcioł śmieje się jak człowiek. Zresztą mieszkały tam też inne ptaki,
nie większe od kciuka. Była jesień, a śnieg spadł dopiero w marcu.

                                                                (Drożdżownia, Jakub Kornhauser)

Więcej kliknij tutaj