Obóz naukowy z biologii w Biebrzańskim Parku Narodowym.

ImageDzięki projektowi Archimedes, sponsorowanemu przez UE w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego, wzięłyśmy udział w obozie naukowym z biologii w BPN w dniach 27.06-01.07.2011. Czas spędzony nad Biebrzą wspominamy bardzo miło i nie żałujemy wakacyjnych chwil poświęconych zgłębianiu tajników natury.
Podróż zaczęła się wyjazdem z dworca PKS w poniedziałkowy poranek o 7.15. Autobus co pewien czas zatrzymywał się zabierając nowe osoby, które razem z nami zmierzały ku Biebrzańskiemu lub Wigierskiemu Parkowi Narodowemu. Wtedy jeszcze nie wiedziałyśmy jak mili i ciekawi ludzie staną nam na drodze i spędzą z nami prawie tydzień. Nasza „ekipa” liczyła 24 osoby ( w tym trzech przedstawicieli płci męskiej) o różnych, aczkolwiek ciekawych charakterach. Nie możemy także zapominać o naszych wspaniałych opiekunach: kierowniku- panu Stanisławie Kirvel oraz o paniach: Izabeli Dzikowskiej i Annie Wasilewskiej. To dzięki nim wyjazd zyskał
dodatkowe walory.

Zaraz po przyjeździe do pięknego ośrodka „Bartlowizna” w sercu BPN, cała nasza grupa udała się na obiad. Już przy stołach nawiązaliśmy nowe znajomości i w swoim towarzystwie zaczęliśmy czuć się naprawdę dobrze. Kolejne posiłki, np. kolacja, sprzyjały żartom i wesołej atmosferze. Tego dnia dwukrotnie spotkaliśmy się
także na zajęciach integracyjnych podczas których poznaliśmy imiona pozostałych uczestników i opiekunów, ich zainteresowania oraz to, czego nie lubią, a także przygotowaliśmy swoje plakietki, które nosiliśmy potem od momentu wyjścia z pokoju do chwili powrotu do niego. Należy w tym miejscu wspomnieć, że zapewnione nam warunki ( pokoje, żywność, opieka, bezpieczeństwo itd.) przez cały czas pobytu  były na wysokim poziomie i nie było powodów do narzekań. (Oprócz śniadań, obiadów i kolacji dostawaliśmy II śniadania, co było miłą niespodzianką.)
Drugiego dnia, po pobudce o 7.30, poszłyśmy zaspane na śniadanie. Potem pojechaliśmy wszyscy na zajęcia prowadzone przez panią przewodnik Katarzynę wybraną dla nas przez biuro BPN. Przez 5 godzin poznawaliśmy nadbiebrzańską florę i faunę, torfowiska i wody Biebrzy. Obejrzeliśmy ekspozycję dotyczącą zwierząt żyjących na terenie parku i dowiedzieliśmy jaki obszar zajmuje ów park, po czym pojechaliśmy na torfowiska- najpierw wysokie, gdzie m.in. zobaczyliśmy rosiczkę okrągłolistną, modrzewnicę zwyczajną, mech torfowiec, żurawinę i borówkę bagienną, a potem na torfowisko niskie, gdzie chodziliśmy po kładkach, oglądaliśmy otaczające  nas krajobrazy z wież widokowych, i rzecz jasna, poznawaliśmy otaczające nas środowisko. Tam nauczyliśmy się m.in. odróżniać turzyce od traw. Po zajęciach wybraliśmy się do Króla Biebrzy, pana Krzysztofa Kiewczyńskiego, człowieka o nietypowym usposobieniu, który wraz ze swoim zwierzyńcem ( ok.20 psów, kury, konie, krówki polskie, świnia, byki i Bóg jeden wie co tam jeszcze było) od ponad 20 lat mieszka na terenach nadbiebrzańskich w środku lasu ( do którego o dziwo po długich poszukiwaniach i jeżdżeniu po krętych dróżkach trafiliśmy). Według nas i wielu innych osób z grupy jest to człowiek nieco nawiedzony lub chory umysłowo, który zachwyca się tym, jak żyje, głosi dziwne teorie, pokazuje gościom rozkładające się szczątki krowy i bierze prysznic pod wężem ogrodowym, ale widocznie o gustach się nie dyskutuje. W rzeczywistości nasze odczucia mogą być subiektywne, a wyciągnięte wnioski pochopne, bo z opowiadań samego króla wynika, iż jest on człowiekiem wykształconym i nieco obytym w świecie.
Warto jednak wspomnieć, że przed dwunastu laty powstał reportaż o Królu Biebrzy nakręcony przez TVP  (http://www.tvp.pl/bialystok/reportaz/bialostocka-szkola-reportazu/wideo/krol-biebrzy) oraz program Uwaga! (TVN). U owego króla odbyło się ognisko, oglądanie zwierząt, domu i dobytku, konkurs łuczniczy i obiad przywieziony przez obsługę z „Bartlowizny”. To był męczący dzień, być może najbardziej męczący ze wszystkich.
 Dzień trzeci zaczął się jak poprzedni. Zajęcia na terenie parku były planowane na ok. 8 godz. Tym razem naszym przewodnikiem była pani Agnieszka, która z niebywałym optymizmem i uśmiechem opowiadała nam o wszystkim, co widzieliśmy. Najpierw zabrała nas do lasu, gdzie zobaczyliśmy wilka, parę łosi- Wiktora i Walę oraz lochę dzika Baśkę, które pokazały się nam m.in. dlatego, że zbliżała się pora karmienia i przyjechała ich opiekunka. Poznaliśmy także po krótce gatunki drzew lasu grądowgo, historię bartnictwa i ewolucję barci, różne organizmy, np. ważki, ślepaki (nie każdy wiedział jak dokładnie wyglądają „właściwe ślepaki”), pająki itp. Następnie udaliśmy się na wydmy, gdzie wypełnialiśmy karty pracy, oglądaliśmy ślady i skórę węża, weszliśmy na wieże widokowe, wypatrywaliśmy łosia, poznaliśmy i oznaczaliśmy gatunki chronionych roślin.Na koniec zajęć spotkali się z nami panowie z wydziału biochemii, którzy mimo naszych przypuszczeń, że może być nieco nudno, okazali się mili i przekazali nam ciekawe informacje. Mierzyliśmy zawartość wody w glebie, zastanawialiśmy się nad wpływem ilości wody i dwutlenku węgla na rozwój życia. (Część prowadzona przez „pana od pomiarów” była wg nas ciekawsza i aktywniejsza od wykładu pana profesora.)
Wracając poszliśmy na obiad do „Zagrody Kuwasy”. Wszystko było naprawdę pyszne. Przed kolacją, w ośrodku, planowana była wycieczka rowerowa, która z przyczyn organizacyjnych tj. braku rowerów, niestety się nie odbyła. Zresztą pogoda po południu także nie dopisała.
Po kolacji mieliśmy możliwość skorzystania z „ Pakietu Atrakcji Bartlowizna” ( sauna, jacuzzi, tenis stołowy, bilard, sala sportowa- siłownia), który większości umiliła późny wieczór (20.00-22.00).
 Następny dzień różnił się od poprzednich. Nie było bowiem w harmonogramie dnia zajęć na terenie BPN. Pojechaliśmy na wycieczkę „Szlakiem Tatarskim”, w czasie której byliśmy w multimedialnym muzeum ikon, muzeum historii tatarskiej, cerkwiach, meczecie, prawie w synagodze ( zamknięto ją na chwilę przed naszym przybyciem). Mieliśmy okazję spróbować tatarskiego jedzenia, które większości nie przypadło do gustu. Pan przewodnik, sympatyczny jak większość napotkanych ludzi, ciekawie opowiadał nam o widzianych i zwiedzanych miejscach. Wycieczkę można uznać więc za bardzo udaną.
 Dzień piąty, przedostatni, zaczął się podobnie jak inne. Po śniadaniu pojechaliśmy do Dolistowa, gdzie poznaliśmy przewodnika, pana Tadeusza Daniłko prowadzącego gospodarstwo agroturystyczne, przemiłego i przezabawnego człowieka. Niestety, pogoda znów nie dopisała. Pan przewodnik w miarę możliwości chronił nas jednak przed deszczem i to, co można było zobaczyć z okna autobusu, w taki sposób nam pokazywał. Widzieliśmy m.in. śluzę i Kanał Augustowski. W dalszej części wyprawy nieustraszona część grupy, w tym my, wyruszyła w deszczu na torfowiska. Dzielnie mijaliśmy kałuże, by zobaczyć jak kopie i suszy się torf na polach torfowych.
Potem udaliśmy się na plantację kwiatów i do sortowni śmieci. Na końcu pojechaliśmy do gospodarstwa pana Daniłko- na szczęście się rozpogodziło. Tam przywitani zostaliśmy ciepłymi jeszcze pępuchami zrobionymi przez żonę pana przewodnika, które dostarczyły sił na lekcję obróbki lnu, przędzenia na kółku czy cięcia bal drewna za pomocą długiej piły obsługiwanej przez dwie osoby na zasadzie „moja- twoja”. Czas spędzony u pana i z panem Tadeuszem wspominamy bardzo ciepło, bo takich optymistów nie spotyka się codziennie. Po powrocie do ośrodka, między obiadem a kolacją, mogliśmy przez ok. 2,5 godziny korzystać z „Pakietu Atrakcji Bartlowizna” lub odpoczywać w pokojach. Kolacja tego dnia nie była organizowana jak zawsze w „Gospodzie Bartla”, lecz pod wiatą nad Biebrzą. Mogliśmy piec kiełbaski, rozmawiać, bawić się, spróbować potraw przygotowanych przez kucharza. Najedzeni i pełni energii ruszyliśmy w tany. Bawiliśmy się świetnie mimo braku odpowiedniej muzyki. Wystarczyło nam nasze towarzystwo. Wieczór zakończyły rozmowy do późna z opiekunami i żarty przy gorącej herbatce. Było super!!!
 Ostatniego dnia, przed wyjazdem, mogliśmy pospać nieco dłużej. Smuciła nas jednak myśl, że ten czas tak szybko minął i być może z częścią grupy już się nie spotkamy. Po oficjalnym zakończeniu obozu i wzajemnym wyprzytulaniu się ruszyliśmy w drogę powrotną- do swoich domów. Wymieniliśmy się jednak numerami telefonów i adresami e-mailowymi – jest więc nadzieja, że jakiś kontakt pozostanie.
 Bardzo cieszymy się, że wzięłyśmy udział w tym obozie i została dana nam szansa rozwoju horyzontów, umiejętności, wiedzy i nawiązania nowych znajomości,
kto wie, może nawet przyjaźni ( za którą bardzo dziękujemy!) Z pewnością nigdy nie zapomnimy tych 6 dni spędzonych z dala od domu, ale blisko świetnych, niesamowitych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w naszych sercach i wspomnieniach.

 

mt_gallery: Oboz naukowy w Biebrzańskim Parku Narodowym. Foto:K.Gnatowicz, D.Gajda 

Więcej kliknij tutaj