Korzystałem z tej młodości jak mogłem…

Image“Korzystałem z tej młodości jak mogłem…”- wywiad z Panem Grzegorzem Litwińcem – człowiekiem, który lubi BBC w oryginale i kaszę z mlekiem
Optymistyczne nastawienie do świata i zdecydowane działanie, to domeny tego nauczyciela języka angielskiego. Mimo szybkości z jaką “przemyka” po szkolnych korytarzach, dogoniłyśmy go i namówiłyśmy do udziału w wywiadzie. Na jaw wyszły nieznane dotąd fakty. Przeczytajcie i dowiedzcie się czegoś więcej !!!

 

Hobby: szachy
Ulubiona potrawa: kasza z mlekiem
Ulubiony kolor: czerwony
Największe marzenie: mieć zawsze miłych i aktywnych uczniów
Warto żyć dla: na pewno dla Rodziny
Motto życiowe: “Zawsze myśl o jutrze”
Nie lubię: chamstwa
Kocham: Rodzinę
Chcę: być lepszy każdego dnia
Intryguje mnie: czym dzisiaj interesują się młodzi ludzie
Obawiam się: do czego to ich doprowadzi
Jestem: miły, aktywny
Preferuję: otwartość, szczerość, aktywność

 

N.S.: Co przyczyniło się do decyzji o podjęciu pracy w szkole, ponadto liceum?
G.L.: Na pewno uwarunkowania rodzinne, chęć sprawdzenia się, podjęcia wyzwania, którego jako osoba niepracująca wcześniej z młodzieżą na początku się obawiałem.
K.G.: Dlaczego właśnie język angielski? Czy wiąże się to z pasją językową, chęcią dzielenia się wiedzą, a może kierowały Panem inne aspekty tego zawodu?
G.L.: Na pewno pasja i chęć poznawania tego języka, poznawania nowych wiadomości w tym języku każdego dnia, ponieważ uczyłem innych przedmiotów wcześniej. Ale istotne były też chęć podzielenia się i zainteresowania językiem młodych ludzi.
N.S.: Czy trudno jest nauczyć się języka angielskiego? Ile czasu zajęło Panu chłonięcie wiedzy językowej i jakie preferował Pan metody nauki?
G.L.: Jak pokazuje popularność tego języka, nie jest to język trudny do nauczenia się, ale oczywiście promuję uczniów systematycznych, no i niestety też zdolnych. Ile mi zajęło nauczenie się języka? Powiedzmy, że 2 lata przed studiami i 6-letni okres studiów. Co do metod nauki trudno powiedzieć, ponieważ byłem osobą, która uczyła się głównie w zakresie samokształcenia, dużo uczyłem się czytając słownik jednojęzykowy. Lubiłem  też czytać książki w oryginale i słuchać. Głównie metody indywidualne, ale oczywiście sprawdziła się metoda kursu językowego i pracy w grupie, wymiany informacji i po prostu porównywania się z innymi uczącymi, co mnie motywowało.
K.G.: Jakie ma Pan odczucia w stosunku do naszej szkoły i uczącej się w niej młodzieży?
G.L.: Jako nauczyciel lubię każdego swojego ucznia i chcę go lubić, natomiast nie wszystkich uda się odpowiednio zmotywować, niestety. Staram się jednak stosować różne metody aktywizujące, motywujące dla wszystkich uczniów. Niektórzy mimo to  nie są zainteresowani nauką niczego, nie mówiąc o językach.
N.S.: W skali od 1-10, na ile oceniłby Pan zapał uczniów ZSP do nauki języka angielskiego i dlaczego właśnie na tyle?
G.L.: Myślę, że około 5 lub 6. Niestety, dużo zależy od profilu i od typu klasy, bo grupują one uczniów o podobnych zdolnościach, umiejętnościach, nawet o zbliżonym stosunku do języka. Ponieważ mam przegląd wszystkich uczniów od szkoły zawodowej do liceum, stąd ta ocena.
K.G.: Czy wśród klas, które Pan uczy ma Pan swoich faworytów – tzw. “czarne konie”?
G.L.: Oczywiście faworytami są klasy z typu szkół licealnych, które uczą się, mają więcej godzin. Co jest istotne: mają pozytywny stosunek do języka, wykorzystują daną szansę, choć oczywiście zdarzają się też uczniowie np. technikum, którzy są zaangażowani mocno w naukę. Gdybym musiał wymienić, to myślę, że profile klas la, lb, lg.
N.S.: Jak wiemy nauczyciele pracują nawet po pracy. Jeśli jednak znajdzie się wolna chwila, jak ją Pan wykorzystuje?
G.L.: Lubię spotykać się z przyjaciółmi jak każdy, szczególnie z lat młodzieńczych, z którymi utrzymuję kontakt. Lubię oglądać telewizję, oczywiście BBC w oryginale, czy filmy na kasetach. Także powieści literatury angielskiej i amerykańskiej, na które nie zawsze był czas na studiach, no i oczywiście szachy.
K.G.: Czy zawód nauczyciela był od zawsze Pana marzeniem? Czy czuje się Pan spełniony w tej profesji?
G.L: Na pewno nie był od początku moim marzeniem, ponieważ moim pierwszym kierunkiem studiów była ekonomia, więc wiązałem początkowo pewne plany z tym kierunkiem i pracowałem w tym zawodzie. Natomiast szkoła była dla mnie dużym wyzwaniem i wydaje mi się, że spełniam się w tej pracy. Lubię swoją pracę każdego dnia, bo każdy jest inny. Na stopniu zawodowym na pewno życzyłbym sobie jak najwięcej aktywnych i chętnych do nauki uczniów.
N.S.: Jak wspomina Pan dzieciństwo i młodość?mgr Grzegorz Litwiniec
G.L.: W sumie bardzo pozytywnie, był schyłkowy okres komuny. Wydaje mi się, że wszystko było wtedy takie uporządkowane na świecie. Chyba dlatego, że mieliśmy tyle zakazów i nie było tej wolności, którą mają dzisiaj uczniowie, korzystałem z młodości jak mogłem. Pamiętam pierwsze magnetowidy i kółko filmowe. Wtedy nikt nie miał magnetowidu, a w szkole było kółko filmowe i oglądaliśmy pierwsze filmy na video. Fajnie było: muzyka, filmy przełomu lat 80. i 90. Cała ta dekada ma swój niepowtarzalny urok.
K.G.: Jakie cechy ceni Pan w sobie najbardziej, a jakie uważa za swoje wady?
G.L.: Wydaje mi się, że moimi pozytywnymi cechami byłyby tutaj pewna systematyczność w podejściu do nauczania, stanowczość (też), stosowanie jednakowych wymagań do wszystkich,  motywowanie uczniów, próbowanie aktywizowania każdego. Po stronie wad… to trudne pytanie.
N.S.: Gdyby miał Pan możliwość udziału w podróży w czasie, gdzie by się Pan udał?
G.L.: Udałbym się do średniowiecznej Anglii, do króla Henryka VIII i zobaczył jak to wtedy było, i jak się żyło.
K.G.: Praca w szkole niesie nie tylko wyzwania i nerwy, lecz sprzyja także powstawaniu śmiesznych incydentów. Czy utkwiły Panu w pamięci jakieś szczególne sytuacje?
G.L.: Trudno mi odpowiedzieć na to pytanie. Myślę, że dużo śmiesznych sytuacji i wypowiedzi, szczególnie ze strony uczniów, jest codziennie. Przypominam sobie jak byłem jeszcze nauczycielem przedmiotów ekonomicznych – zapytałem uczennicę o przykład przestępstwa i powiedziała, że takim przykładem jest śmierć.
N.S.: Jak wspomina Pan wizytę Kate (Xu Chunchen) i Fernandy? Czy czuł się Pan spełniony w roli opiekuna i przewodnika po naszej szkole i odwiedzanych miejscach?
G.L.: Trudno powiedzieć, że czułem się spełniony. Na pewno wizyta była bardzo udana – tak dla tych dziewczyn, jak i społeczności całej szkoły – ale to ze względu na to, że tyle osób włączyło się i pomagało. Ich wizyta była bardzo dobrze zaplanowana. Myślę, że spełniłem się jako opiekun i gospodarz. Bardzo odpowiadało mi to, że mogę mieć kontakt z kimś z zagranicy, kto włada językiem angielskim, jest studentem i chce zobaczyć jak żyje się w Polsce – możemy wymienić się doświadczeniami.  
K.G.: Brał Pan udział w przeprowadzonej niedawno zbiórce żywności Caritas. Co może Pan powiedzieć o postawie dzisiejszej młodzieży? Czy według Pana jest ona rzeczywiście zła? Jakie ma Pan odczucia w stosunku do samego przebiegu akcji?
G.L.: Na pewno ta postawa nie jest zła, a wręcz przeciwnie – jest bardzo pozytywna, o czym świadczy popularność akcji i to ile osób się w nią włączyło. Definitywnie akcja pokazuje, że dużo młodzieży czuje potrzebę działania i pomocy innym. Wymagają tylko odpowiedniego ukierunkowania ze strony szkoły. To jest bardzo budujące, że są otwarci na potrzeby innych. Myślę, że cała akcja była zorganizowana bardzo dobrze i wszystko wyszło zgodnie z zamierzeniami.
N.S.: Ciekawi nas jak to jest, gdy mąż i żona wykonują ten sam zawód. Co więcej pracują w tej samej placówce. Więc Panie Profesorze: jak to jest?
G.L.: Tak, co prawda oboje jesteśmy nauczycielami, ale na szczęście uczymy innych przedmiotów – więc to jest ten plus. No cóż, nie mamy zbyt wiele kontaktu w szkole – siedzimy w odrębnych końcach pokoju nauczycielskiego?
K.G.: Jest Pan zawsze pełen energii, wigoru i dobrego humoru oraz wyrozumiałości dla uczniów. Skąd czerpie Pan tę wewnętrzną siłę?
G.L.: Chyba dlatego, że jestem bardzo optymistycznie nastawiony do życia i pracy każdego dnia. O ile sobie siebie przypominam jako ucznia, to najbardziej utkwili mi w pamięci nauczyciele tego typu: raczej aktywni, zaangażowani w pracę, bardzo pozytywnie nastawieni w stosunku do ucznia.
N.S.: A teraz ostatnie pytanie: co sądzi Pan o wprowadzeniu obowiązkowej matury z matematyki? Czy według Pana jest to sposób na rozbudzenie pasji matematycznej w uczniach, a może sposób, by utrudnić im życie?
G.L.: Na pewno to pierwsze, to znaczy rozbudzenie pasji albo przynajmniej nauczenie pewnych podstaw i wyuczenia nawyku czy też zdolności logicznego myślenia, ponieważ jest ona potrzebna w codziennym życiu. Możemy oczywiście dyskutować co do układu egzaminu, jego struktury i trudności. Natomiast powrót matmy na maturę uważam za niesamowity plus zmian w szkole – zwłaszcza, że sam skończyłem klasę o profilu matematyczno-fizycznym.
K.G.: Dziękujemy za poświęcony nam czas. Życzymy dalszych sukcesów na polu zawodowym. Mamy nadzieję, że żadne z pytań nie było zbyt bezpośrednie i nie uraziłyśmy Pana. Dziękujemy.
G.L.: Dziękuję.

Więcej kliknij tutaj